środa, 23 marca 2011

Powrót do przeszłości

Elektroniczne dzienniki, strony internetowe z ogłoszeniami bieżącymi, monitoring, tablice multimedialne, telewizory, rzutniki, ksera  - oto obraz współczesnej szkoły. Nie wyobrażamy sobie placówek funkcjonujących bez tych udogodnień, chociaż jeszcze kilka dekad temu nikt nawet nie przypuszczał, że mogą one powstać i tak bardzo ułatwić życie uczniom i nauczycielom. Chociaż nikt nie wątpi w ich użyteczność, wiele osób twierdzi, że obniżają one poziom nauczania w większości szkół.
"Za moich czasów było inaczej" - chyba każdy z nas choć raz zetknął się z takimi słowami rodziców czy dziadków. Rzeczywiście, dzisiejsze szkoły w niczym nie przypominają tych sprzed kilkudziesięciu lat. Czy wyposażanie tego typu placówek w najnowsze technologie jest potrzebne? Oto ich krótki przegląd.

Monitoring. Kamera na korytarzu, boisku, a nawet w toalecie. Dzięki temu każdy może czuć się bezpiecznie, ale czy tym samym nie buduje się w młodym pokoleniu zafałszowanego poczucia winy i kary? Przestępstwem jest to, co nie umknęło czujnemu oku kamery, zaś tego, czego nie zdołała zarejestrować, praktycznie w żaden sposób nie da się udowodnić. To powoduje zupełną dezorientację młodzieży, która w szkole-wciąż czując na sobie "wzrok" nauczycieli-zachowuje się nienaturalnie, zaś poza środowiskiem szkolnym wszystkie tłumione emocje i zachowania wyładowuje ze zdwojoną siłą. Rzeczywistością staje się to, co kiedyś było tylko teoretycznym rozważaniem znakomitych filozofów. Przypomnijmy sobie idee wzorcowego więzienia, gdzie nic nie umknie wszechobecnemu oku strażnika czyli tzw. "panoptikum" oraz głoszona przez Michela Foucault "władza oka", kiedy na nas patrzą, jesteśmy ubezwłasnowolnieni z perspektywy obserwatora. Szkoła więzieniem? A zaufanie? Ta ludzka i podstawowa wartość, okazuje się być całkowicie zbędna-nikomu nie trzeba wierzyć na słowo, bo w każdej chwili można sprawdzić, co dziecko robiło w szkole, czy poprawa jego zachowania w rzeczywistości nastąpiła.

Elektroniczne dzienniki. Od niedawna w polskich szkołach tradycyjne dzienniki są zastępowane przez elektroniczne. Chociaż rozwiązanie to początkowo miało ułatwić pracę w szkołach, wkrótce okazało się, że posiada więcej wad niż zalet. Aby poprawić ocenę, którą nauczyciel wpisał pomyłkowo, należy wyłączyć cały program i ponownie go uruchomić. Istnieje też ryzyko awarii systemu lub wkradania się na konta użytkowników, co może mieć dalekosiężne skutki. Jak zareaguje dziecko, gdy się dowie, że jego starania, osiągnięte wyniki, wszystkie zniknęły wskutek awarii systemu? Lub że sprytny "kolega" przepisał na siebie jego oceny? Czy to może skutecznie motywować ucznia do pracy? Ostatnie, najnowsze wersje elektronicznych dzienników posiadają również usługę wysyłania ocen smsem czy informacji o wywiadówce na telefon rodzica. W niektórych przypadkach, nawet zastępują samo spotkanie z nauczycielem. Nasuwa się jedno, zasadnicze pytanie. Jaką rolę teraz ma przyjąć nauczyciel? Czy wychowawca utracił swoją dotychczasową tożsamość, opiekuna i mentora, a stał się jedną z części maszynerii, obracającej danymi jak transfer bankowy, pomiędzy uczniem, nauczycielem a rodzicem? E-dzienniki mają zaoszczędzić rodzicom czas, bo zamiast uczęszczania na wywiadówki, wszystkie informacje będą mogli znaleźć, logując się na odpowiedni portal, dostępny w sieci online, przez całą dobę. Jeżeli dziecko ma jakiekolwiek problemy w szkole, pada ofiarą przemocy czy odrzucenia przez rówieśników, jak rodzic może się o tym dowiedzieć, wyjaśnić i porozmawiać z nauczycielem, jeśli jedyną informacją jaką od niego dostanie, będzie sucha informacja profilowa, smsowa lub e-mailowa?

Kolejnym nowoczesnym rozwiązaniem, które okazuje się nie być do końca trafionym pomysłem, są tablice multimedialne. Jak każdy elektroniczny sprzęt, wymagają wykwalifikowanych pracowników do ich zainstalowania i ewentualnej naprawy. Nie trzeba wspominać, że nadmierne i wielogodzinne korzystanie z takich tablic, skutkuje nadwyrężeniem wzroku czy nadpobudliwością psycho-emocjonalną dziecka. W odróżnieniu od nich, tradycyjne tablice mają spokojny, zielony kolor, zbawiennie wpływający na zmęczone oczy, nie potrzebują instrukcji obsługi, a przede wszystkim umożliwiają dobrowolne korzystanie, podporządkowując się intencji nauczyciela. Pod tym względem, używanie tablicy multimedialnej stanowi zupełne przeciwieństwo. Określone oprogramowanie, odpowiedzialne za działanie tablicy, determinuje sposób w jaki nauczyciel ma przeprowadzać lekcje, w konsekwencji narzucając mu określony sposób postępowania. Po raz kolejny rola wychowawcy sprowadza się do bycia instrumentem, aparatem przekazującym wiedzę w ściśle określony, schematyczny sposób.


To tylko kilka przykładów potwierdzających opinię, że stosowanie nowych technologii w szkołach jest zbędne, a nawet pozwolę sobie nazwać - niebezpieczne. Wszystkie te technologiczne nowinki, wprowadzają schematyzm oraz gwałtowny spadek efektywności nauczania, grożą zanikiem krytycznego, innowacyjnego i abstrakcyjnego myślenia. Dzięki drukarkom i urządzeniom skanującym, materiały potrzebne do nauki są na wyciągnięcie reki. W rezultacie, dramatycznie będzie zanikać znaczenie społecznej i kulturalnej instytucji jaką jest biblioteka, na rzecz bezmyślnego "kopiuj" i "wklej" z zasobów cyfrowych, co już dzisiaj możemy zauważyć w studenckich plagiatach prac licencjackich oraz magisterskich. Za pomocą zdigitalizowanych materiałów, e-booków, nie trzeba ręcznie sporządzać notatek, co prowadzi do narastającego zjawiska dysgrafii i dysortografii wśród uczniów. Nauczyciele są również odpowiedzialni za taki stan rzeczy,  pozwalając dzieciom na korzystanie z Internetu, a nawet traktując go za obowiązkowe źródło zdobywania informacji.

Szkoła to nie tylko nauka. Nie można zapominać o jej dominującej roli w życiu społecznym dorastającego człowieka. Jednakże masowo rosnący zanik interakcji międzyludzkich, w skutek dominacji internetowej czy też wirtualnej rzeczywistości, staje się bolączką dzisiejszego świata. Jeżeli technologia cyfrowa przejmie całkowitą władzę w sferze edukacji, miedzy innymi poprzez e-dzienniki, multimedialne tablice oraz  monitoring, szkoła przestanie być miejscem społecznym. Nauczyciele oraz uczniowie staną się kolejnymi "produktami" ekonomicznego neoliberalizmu, przed którym przestrzegało wielu wybitnych uczonych, na gruncie polskim są to m. in. Zygmunt Bauman oraz Zbyszko Melosik. Kapitalistyczna konsumpcja, ogarniająca również system oświaty, sprowadza się do instrumentalnego traktowania ludzi jako "środków produkcji". Globalna sieć, dająca łudząco bezgraniczną wolność, tak naprawdę owija nas coraz ciaśniej, nie dając możliwości wolnego wyboru i nie zachęcając do samodzielnego myślenia.  Relacje interpersonalne między samymi uczniami już zostały zawładnięte przez komputery. Nie rozmawiają o swoich przeżyciach, radościach, smutkach czy potrzebach, bo wszystkie te informacje zamieszczają na portalach społecznościowych typu Facebook oraz blogach, które dają o wiele bogatsze możliwości autokreacji i własnej ekspresji. Kto nie posiada komputera z dostępem do Internetu, nie ma szans zaistnieć w szkole jako ambitny uczeń, czy towarzyski kolega.

Próg wiekowy dzieci, korzystających z udogodnień technologii informacyjnych, zmniejsza się w błyskawicznym tempie. Trzy-, czterolatkowie zamiast bawić się wśród innych dzieci, na podwórku, spędzają czas przed komputerami. Niestety gry przeznaczone dla maluchów, charakteryzujące się grafiką o jaskrawych kolorach, szybko zmieniającym się obrazie, dźwiękiem o wysokiej częstotliwości,  negatywnie wpływają na rozwój ich układu nerwowego i emocjonalnego. Nie można zapominać o niezwykle istotnych bodźcach, jakich dostarcza zmysł dotyku. Naukowcy twierdzą, że dziecko częściej przytulane, głaskane, mające bezpośredni kontakt z rówieśnikami, uczestniczące w grupowych zabawach ruchowych (np. bardzo popularna metoda Weroniki Sherborne, stosowana w przedszkolach) szybciej rośnie, jest zdrowsze (posiada lepszy układ odpornościowy oraz mniejszą skłonność do nastrojów depresyjnych), uczy się społecznie pożądanych i potrzebnych reakcji oraz właściwych postaw. Jeżeli już na tak wczesnym etapie dzieciństwa, drugiego człowieka zastąpi komputer, zaniknie międzyludzka więź emocjonalna, jakie to będzie miało skutki dla dalszej edukacji i wychowania dziecka? Kim będzie jako dorosły, dojrzały człowiek, skoro matką, ojcem, kolegą czy dziewczyną w dzieciństwie był wszechobecny komputer?

Współcześni krytycy postmodernistycznego świata zauważyli, że im więcej udogodnień technologicznych człowiek stwarza, aby "zaoszczędzić" czas na pracy i przeznaczyć go dla siebie oraz dla rodziny, tym szybciej i więcej czynności  tak naprawdę sobie wynajduje i narzuca. Ten paradoks zaczyna dominować również w szkołach - sprzęt komputerowy miał pierwotnie ułatwić pracę dzieciom i nauczycielom, ale w rzeczywistości wpędza w nerwowy tryb nieustającego "wkuwania", stawiającego na ilość (więcej i szybciej informacji  można znaleźć, skopiować itd.), a nie na jakość (rozumieć i używać konkretnej wiedzy). Coraz większa ambicja rodziców, interesujących się bardziej cyferkami-ocenami niż kondycją psychiczną własnego dziecka, dopełnia samonapędzającą się spiralę tak pojętej edukacji. Czy zatem jedyną skuteczną reformą polskiego szkolnictwa nie byłby powrót do przeszłości, tak jak się żyło "przed erą komputerów"...?

3 komentarze:

  1. Macie racje, technologia owladnela wszystko doszczetnie. W kazdym miejscu mozemy czuc sie sledzeni, obserowawni przez pracownikow szkol, rodzicow i innych..Przeszlosc funkcjowania polskich szkol miala wiecej plusow niz minusow:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś było lepiej...Mniej stresu w szkole, lepsze zdrowie fizyczne i psychiczne (brak szkodliwego promieniowania wywołanego przez urządzenia technologiczne), więcej ruchu na świeżym powietrzu...Powrót do przeszłości zdecydowanie wskazany!

    OdpowiedzUsuń
  3. 25 year old Human Resources Assistant IV Leeland Candish, hailing from Campbell River enjoys watching movies like Joe and Geocaching. Took a trip to Birthplace of Jesus: Church of the Nativity and the Pilgrimage Route and drives a Ford GT40. Wiecej Bonusow

    OdpowiedzUsuń